JSF na plenerze w Maciejowcu i Lubomierzu

JSF na plenerze w Maciejowcu i Lubomierzu

Paweł Zatoński
Paweł Zatoński

Ten wpis przeczytasz w około 5 minut

Związki społeczności Jeleniogórskiej Szkoły Fotografii z Maciejowcem sięgają przełomu lat 80 i 90 XX wieku. Wówczas w tym uroczym zakątku Doliny Bobru pojawiła się Ewa Andrzejewska, która właśnie tam miała dojrzeć fotograficznie, by dzisiaj móc być określaną ikoną fotografii, siedzącą w pierwszym rzędzie co najmniej dolnośląskich fotografów. Wielu z nich coraz częściej pojawiało się na plenerach w Maciejowcu, czemu sprzyjał tamtejszy anturaż założenia parkowo-pałacowego. Majestatyczne, często egzotyczne drzewa rosnące na wielu hektarach, ogromny pałac, który miał szczęście ocaleć tyle lat po wojnie, a obok jeszcze starszy dwór obronny - wszystko to sprawiało, że ta ukryta przed światem wioska była cenionym przez jeleniogórskich artystów miejscem...którzy wracają tam nadal.

Dziki Wąwóz na granicy parku w Maciejowcu

Dlatego z wypiekami na twarzy czekaliśmy na zbliżający się plener pod egidą tego nadbobrzańskiego genius loci. 11 października przyjechaliśmy na miejsce zbiórki, którym był plac przed parkową kaplicą. Towarzyszyło nam tego dnia troje profesorów, którzy na co dzień prowadzą nasze zajęcia: Joanna Mielech, Tomasz Mielech oraz Marek Liksztet. Po wprowadzeniu okraszonym nutą historii, podzieliliśmy się sprzętem fotograficznym przywiezionym przez Asię i Tomka, a następnie zaczęliśmy działać. Jakież było nasze zdziwienie, gdy w tym momencie pod kaplicę podjechała pewna pani, która okazała się opiekunką kaplicy. Chciałoby się rzec pawlakowe "toż to szok"! Naprawdę rzadko ma się okazję, by wejść do wnętrza tego budynku. Od razu skorzystaliśmy z możliwości, bo kto wie, kiedy kolejna.

Od lewej: Piotrek, profesor Marek, pani opiekująca się kaplicą i profesor Tomek

Im jednak czas ciekawszy, tym szybciej płynie. Bez zbędnej zwłoki ruszyliśmy w maciejowiecką puszczę. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się okalające kaplicę stare rododendrony, których korzenie przypominały momentami iście śródziemnomorskie krajobrazy...a może po prostu były symbolem czystej natury, przemijania lub czegoś większego? Gdy większość ekipy zaczęła buszować w tych krzewach, ja skierowałem się ku upatrzonemu wcześniej Dzikiemu Wąwozowi, który od południa wyznacza granicę całego parku. Wziąłem ze sobą aparat otworkowy Tomka Mielecha i poszedłem w swoją stronę. Błoto i śliskie kamienie znacznie wydłużyły moją wędrówkę, a musicie wiedzieć. że aparat otworkowy w leśnym mroku wymaga kilkunastominutowych naświetleń. Zdążyłem wykonać tylko jedno, nie do końca będąc pewnym, czy zrozumiałem przeliczniki mojego mentora. Miałem jeszcze chwilę na kilka kadrów z aparatu cyfrowego i pora była wracać.

Minimalistyczna abstrakcja - wodospad, a może góra?
Fragment zamkniętego mauzoleum w parku w Maciejowcu

Jak się chodzi dzikimi ścieżkami w rozmokniętej ziemi, to twierdzenie greckiego matematyka Błotonitasa mówi, że spóźnisz się na zdjęcie grupowe. Minąłem moją grupę i znowu, jak kot, swoimi ścieżkami dotarłem do mauzoleum rodziny von Kramsta. Każdy miał za zadanie uchwycić je według swojego spojrzenia. Chciałem przekornie umiejscowić w kadrze pręty w miejscu utraconej przez rzeźbę głowy. Ani głowy tam nie ma, ani wejścia. Dziki kraj.

Po 12.00 dotarłem do reszty grupy, z którą udaliśmy się na zaplanowany wcześniej obiad we Wleniu. Tam przywitało nas kolejne magiczne miejsce, czyli Polna-Zdrój, stworzone kilkanaście lat temu przez dobrych ludzi - Magdę i Mateusza. Od jakiegoś czasu można u nich zamówić pizzę i nawet czasem da się ją zjeść na miejscu. W bardzo przytulnych warunkach konsumowaliśmy naprawdę lekkie i wyśmienite pizze. Do tego piwko, kawka i artyści czują się jak w raju. Wyrazem tego błogostanu były kolejne zachwyty i wykonywane tamże zdjęcia - również grupowe, włącznie z motywem Ostatniej Wieczerzy.

Ukontentowani, niczym Polak po awarii Passata sąsiada, pojechaliśmy do Lubomierza, gdzie o 14.00 byliśmy umówieni z lokalnym przewodnikiem Zbyszkiem, który miał nas oprowadzić po wspaniałym kościele spod znaku św. Maternusa. Krótki zarys historyczny, przedstawienie najciekawszych zakamarków na piętrze i za ołtarzem głównym i dalej dostaliśmy wolną rękę - oczywiście do pleneru fotograficznego. Miejsce absolutnie przebogate pod kątem smaczków do uwiecznienia, ale też jeśli chodzi o wartość historyczną i kulturową.

Od lewej część naszej ekipy w korytarzach lubomierskiej świątyni: Basia, Piotrek, Zosia i ja.

I znowu - każdy miał swoją wizję tego miejsca i swój pomysł na zdjęcia. Postawiłem na reportaż oparty o długie ekspozycje. Kadry miały zatem symbolikę ulotnej magii, tajemnych zjaw i uroku przemijania jednocześnie.

Na tyłach ołtarza: Natalia, a w dole kucający Marek Liksztet.
Długie naświetlanie i niedopowiedziane historie.
Profesor Marek pokazuje Basi urok działania filtra dyfuzyjnego. Nauką od doświadczonego przez doświadczenie. Czysta frajda!
Surowe, zatrzymane w czasie wnętrza, my i sprzęt. Symbolika ludzkiego przemijania...a może tych zjawisk, które czujemy, a których nie widać?

Przed wieczorną mszą świętą opuściliśmy świątynię. Ostatnie wspólne chwile przeznaczyliśmy na obchód całej budowli. Ogrody na tyłach, klasztor, mury - potężny i inspirujący artystycznie kompleks.

Nazajutrz prezentowaliśmy sobie plony naszego pleneru. Miejsca te same, ale spojrzenia już inne. Mam też wrażenie, że każdy z nas rozwija się fotograficznie w kierunku mu najbliższym. Uczymy się budować zestawy zdjęć i jesteśmy tego coraz bardziej świadomi...a także świadomi tego, ile jeszcze przed nami. Wspólny czas z ciekawymi ludźmi, z którymi można realizować swoją pasję to w gruncie rzeczy jedna z najwspanialszych spraw na tym naszym ziemskim padole. Bezcenne doświadczenia, niezapomniane wrażenia i fantastyczne wspomnienia. Cieszę się, że jestem częścią społeczności Jeleniogórskiej Szkoły Fotografii. Myślę, że to najpiękniejsze, co spotkało mnie w tym roku. Pamiętajcie, że "upadamy wtedy, gdy nasze życie przestaje być codziennym zdumieniem".

fot. Piotr Jabłoński (zdjęcie grupowe pod mauzoleum, brakuje autora tego bloga, którego zatrzymały błota Dzikiego Wąwozu)

W plenerze udział wzięli:

Profesorowie: Joanna Mielech, Tomasz Mielech, Marek Liksztet

Studenci: Aldona Rysz, Natalia Juncewicz, Basia Stanisz-Bartczyszyn, Zosia Kwiatek, Asia Kutrowska, Kasia Holewa, Kasia Nosal, Iwona Champlewska, Mariusz Ryż, Paweł Jonczyk, Piotrek Jabłoński i piszący tego bloga - Paweł Zatoński.